Mental
- Wojtek Billip
- 8 wrz
- 1 minut(y) czytania
Na chłodnym jesiennym stadionie, w powietrzu czuć było
napięcie i cichą nadzieję. Zespół, który jeszcze niedawno wydawał
się zgaszony, stanął do walki. W ich oczach widać było to, czego
brakowało najmocniej – chęć.
To nie był tylko mecz. To był powrót.
Powrót wiary w to, że koszulka z orzełkiem ma wagę. Każdy
drybling, każde podanie i każda interwencja w obronie zdawały się
mieć nowy, głębszy sens.
Kiedy Matty Cash strzelił, stadion
wybuchł. A później Lewandowski dołożył swoje, a Kamiński dobił.
Trzy bramki. Trzy ciosy, które zmiotły wszelkie wątpliwości i
smutek.
Owszem, Finowie też trafili, ale to nie miało już znaczenia.
Liczyła się postawa, odmieniony mental i ta iskra, którą w sobie
odkryli. Mecz się skończył, a my zostaliśmy z poczuciem, że w
końcu, po tak długim czasie, wróciliśmy do gry.
To nie tylko punkty
w tabeli. To był sygnał, że najprostsza rzecz w piłce – pasja –
wciąż ma największą moc.
Jan Urban, mimo swojej kariery i wieku, zachował w sobie coś, co
pozwala mu dogadać się z młodymi piłkarzami. To, co widzisz na
starych zdjęciach – uśmiech, luz i chęć do gry – to w nim po prostu
zostało.
Dzięki temu nie jest dla nich odległym, sztywnym trenerem, ale
kimś, kto wciąż pamięta, co znaczy być zawodnikiem i czerpać
radość z futbolu. To ta autentyczność sprawia, że jego metody
działają.
Pozostał tym samym "fajnym chłopakiem " i dlatego inni "fajni
chłopcy "chcą za nim iść.
Komentarze