top of page

Mental

Na chłodnym jesiennym stadionie, w powietrzu czuć było

napięcie i cichą nadzieję. Zespół, który jeszcze niedawno wydawał

się zgaszony, stanął do walki. W ich oczach widać było to, czego

brakowało najmocniej – chęć.


To nie był tylko mecz. To był powrót.

Powrót wiary w to, że koszulka z orzełkiem ma wagę. Każdy

drybling, każde podanie i każda interwencja w obronie zdawały się

mieć nowy, głębszy sens.


Kiedy Matty Cash strzelił, stadion

wybuchł. A później Lewandowski dołożył swoje, a Kamiński dobił.

Trzy bramki. Trzy ciosy, które zmiotły wszelkie wątpliwości i

smutek.


 Owszem, Finowie też trafili, ale to nie miało już znaczenia.

Liczyła się postawa, odmieniony mental i ta iskra, którą w sobie

odkryli. Mecz się skończył, a my zostaliśmy z poczuciem, że w

końcu, po tak długim czasie, wróciliśmy do gry.


To nie tylko punkty

w tabeli. To był sygnał, że najprostsza rzecz w piłce – pasja –

wciąż ma największą moc.


Jan Urban, mimo swojej kariery i wieku, zachował w sobie coś, co

pozwala mu dogadać się z młodymi piłkarzami. To, co widzisz na

starych zdjęciach – uśmiech, luz i chęć do gry – to w nim po prostu

zostało.


Dzięki temu nie jest dla nich odległym, sztywnym trenerem, ale

kimś, kto wciąż pamięta, co znaczy być zawodnikiem i czerpać

radość z futbolu. To ta autentyczność sprawia, że jego metody

działają.

Pozostał tym samym "fajnym chłopakiem " i dlatego inni "fajni

chłopcy "chcą za nim iść.

 
 
 

Komentarze


Post: Blog2_Post
bottom of page