
Dodatek Aurora
- Wojtek Billip
- 3 dni temu
- 1 minut(y) czytania
O stwarzaniu, które trwa
Nie wierzę w stworzenie jako jednorazowy gest.
Nie widzę Boga, który w sześć dni zbudował świat, a siódmego odpoczął, zamykając dzieło jak księgę.
Wierzę raczej w proces, w nieustanne stawanie się rzeczywistości, w puls, który nie gaśnie, lecz przekształca się z każdą chwilą – także w nas.
„Poczekalnia bez końca” jest zapisem takiego trwania.
Nie miejsca, lecz stanu – przestrzeni pomiędzy tym, co było, a tym, co dopiero się rodzi.
Postaci nie czekają tu na coś z zewnątrz, ale uczestniczą w tworzeniu – siebie, relacji, sensu. Każde ich słowo, milczenie i gest to kolejna iskra w procesie, który można nazwać stwarzaniem świata na nowo.
Być może właśnie tak działa Bóg – nie jak rzeźbiarz, który odchodzi od marmuru, gdy skończył, ale jak oddech, który nieustannie tchnie w materię istnienia.
Nieustannie dopisuje do rzeczywistości nowe zdania, a my – ludzie – jesteśmy jego współautorami.
Nie musimy wiedzieć, czym jest absolut, by w nim uczestniczyć. Wystarczy świadomość, że świat dzieje się przez nas i dzięki nam.
Czekanie w poczekalni staje się więc metaforą.
Nie chodzi o bezruch, lecz o czuwanie – o gotowość, by usłyszeć, że tworzenie trwa.
Bo Wszechświat nie skończył się po Wielkim Wybuchu, tak jak życie nie kończy się po jednym dniu.
To wciąż ta sama historia – opowieść, którą opowiadamy wspólnie:
człowiek, materia, czas, i to, co niepojęte.
W tej sztuce chciałem uchwycić chwilę, w której człowiek uświadamia sobie, że nie czeka na Boga, lecz że Bóg czeka w nim – aż stanie się świadomy swojego współudziału.
A wtedy „poczekalnia bez końca” przestaje być miejscem zawieszenia.
Staje się pracownią stworzenia.
Wojciech Billip Warszawa Miedzeszyn 04.11.25.





Komentarze